Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/839

Ta strona została przepisana.

nie... lecz to się ciągnie tak długo... a ja tylko ich objadam...
I upadł na siennik. Stryj Jan zbliżył się do kąta gdzie Marta siedziała, a nachyliwszy się, ujął jéj rękę i pocałował, co się wydawało sprzeczném z panującą nędzą w mieszkaniu.
— Dobry wieczór! — rzekł starzec.
Pani odpowiedziała kiwnięciem głowy.
— Moja córko, zdaje mi się że jesteś dziś bledszą jak wczoraj.
Marta usiłowała się uśmiechnąć.
— Mój Boże, mój Boże! — mówił Jan wznosząc oczy z bolesném ukorzeniem — robię co mogę... moje siwe włosy stanowią przeszkodę... nadaremnie im mówię: „Spojrzyjcie na moje ręce, jestem jeszcze silnym” — odpowiadają mi: „już czas ażebyś sobie odpoczął mój staruszku”... ja mam spoczywać gdy moja piękna Marta cierpi!...
Otarł spocone czoło.
— Jestem bardzo znużony moja córko... Paryż jest tak wielki... przez cały dzień byłem na nogach... do iluż to drzwi pukałem mówiąc wszędzie: „dajcie mi zatrudnie-