od światła. Cyprjana i Djana stały i łatwo było dostrzedz, że te późne odwiedziny nie przypadały im do smaku; lecz zarazem można było odgadnąć, że zmuszone były zachować się z nią uprzejmie.
Pani Kokarda uśmiechała się i spoglądała na nie z upodobaniem.
— Jak to wam do twarzy być nabożnemi — mówiła usiadłszy — Bozia... aniołki święte... i ja w to wszystko wierzyłam będąc młodą panienką... ah! moje piękne! gdy się dojdzie do 25 lub 26 lat... te dzieciństwa wywietrzą się z głowy... i zaczyna się myśléć szczerze o ważniejszych interessach...
Zanurzyła obie ręce w kieszenie swój watowéj sukni.
— Czy wiecie że u was chłodno?... — rzekła ruszając się na krześle — od sześciu tygodni już się u mnie w piecu pali... wiem dobrze, że nie wszyscy są w jednakiém położeniu... lecz pomimo tego, powinniście pomyśléć o żelaznym piecyku...
— Zobaczemy... — rzekła Djana — gdy zima nadejdzie.
— Już się zbliża moja koteczko zbli-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/850
Ta strona została przepisana.