Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/851

Ta strona została przepisana.

ża się szybkim krokiem... pochowałam już letnie suknie do szafy... a watowane spódniczki bardzo się już przydadzą.
Dotknęła rękę sukni Cyprjany, która była blizéj.
— Płócienko! — zawołała — a jeszcze jakie... moje serduszko, jakże wam musi być zimno.
Cyprjana nie odznaczała się cierpliwością.
— Moja pani — odpowiedziała wyrywając suknię z ręki pani Kokardy — żyjemy jak możemy i nie skarżemy się przed nikim.
— Miałażbym obrazić ciebie moja perełko? — zapytała pani Kokarda jeszcze pieszczotliwszym głosem — nie przebaczyłabym sobie tego nigdy, gdyż kocham ciebie z całego serca... bo widzisz... obchodzi mnie mocno wasze położenie... łatwo się nabawić kataru... potém kaszlu, a nareszcie i suchot... moje dzieci, wiem dobrze, że nie wszyscy możemy sobie jednakowo pozwalać... nie mówię ażebyście się stroiły w suknie jedwabne jak ja... lecz chciałabym, ażebyście miały wełniane gorseciki.
To mówiąc wydobyła z kieszeni mały no-