żyk cokolwiek dłuższy od szpilki, którym zaczęła wykluwać sobie zęby.
— Nic nieznośniejszego nad udka bekasów, których mięso pozostaje między zębami — mówiła daléj bez przerwy. — Czy lubicie bekasy moje aniołki?... to jest kosztowna zwierzyna... lecz dzięki Bogu, moje położenie dozwala mi nie zważać na wydatek... siadajże przy mnie na łóżku, bo widzę tylko jedno krzesło... w istocie, mogłybyście nabyć tanio porządne mebelki... nie mówię ażebyście kupiły podobne moim... bo nasze położenia są różne... lecz...
— To co mamy, jest dla nas dostatecznym — odpowiedziała Djana.
— Dobrze mówisz mój skarbie — odezwała się pani Kokarda — zdaje się że nie jesteście wybrydne... lecz jeżeli nie usiądziecie, muszę wnosić że mnie chcecie się pozbyć.
Rzeczywiście pani Kokarda miała powód do podobnego mniemania, gdyż dziewice stały, przed nią milczące, oziębłe i zakłopotane. Z tém wszystkiém uczyniły zadość ostatniemu
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/852
Ta strona została przepisana.