Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/858

Ta strona została przepisana.

karda zwróciła na nią oczy, zmieniwszy nagle oblicze. W miejscu oziębłości, zastąpiła miodowa słodycz, którą umiała przybrać jej fizjonomja.
— Jestem w rozpaczy moje aniołki — rzekła — Jakto!... jesteście tak blisko mnie... mnie, która się szczerze zajmuję waszym losem... jak to? czyliż nie pamiętacie co wam mówiłam?...
Djana odezwała się wyniośle i surowo:
— Starałyśmy się o tém zapomniéć pani!
— Jesteś zachwycającą, gdy mówisz podobnie mój aniele — zawołała pani Kokarda przypatrując się jéj z prawdziwym zadziwieniem — duma przystoi tobie jak królowéj... Ah! jakżebym pragnęła cisnąć w ogień tę sukienkę perkalikową i włożyć na jéj miejsce jedwabie, aksamity, koronki... a toby było tak łatwo! i podziękowałybyście mi szczerze, gdybyście odzyskały rozsądek...
Djana z podniesioną głową, ze spuszczonemi oczyma i pałającém licem, była piękną, jak pycha skromności.
— Musiemy wstać jutro bardzo rano — rzekła — a już jest późno...