Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/863

Ta strona została przepisana.

niło... oh! moje aniołki, jakżeście ze mnie zażartowały...
— Djano... — szepnęła z cicha Cyprjana.
Djana nakazała jéj milczenie obojętném poruszeniem.
— Pytałam się pani — mówiła patrząc w oczy pani Kokardzie — czy można być dziś wieczorem u tego człowieka?
— Lecz... niewiem... bezwątpienia... — pomrukiwała pani Kokarda.
Dodała na stronie:
— Zresztą za nic nie ręczę... on to ich wytropił... lecz zdaje mi się, że aniołki wiedzą o co rzecz idzie... Możemy iśdź teraz mój serafinku — odpowiedziała z uśmiechem Djanie — ręczę że będziecie dobrze przyjęte... i zastaniecie zastawioną wieczerzę...
— Dobrze — rzekła Djana — czy nas zaprowadzisz?
— Oh! moja siostro.’ — odezwała się Cyprjana składając ręce.
— Czy was zaprowadzę!... — zawołała kobiecina — kładę szal, kapelusz i posyłam po dorożkę... Zaczekajcie na mnie moje tur-