kaweczki... za dwie minut powrócę — i wybiegła podrygając.
Cyprjana spoglądała na siostrę zdumiałym wzrokiem, nie mogąc znaleźć słów, ażeby jéj zadać pytanie, Djana zaś stała z założonemi rękami.
— Sześćkroć sto tysięcy... — rzekła nakoniec — będzie można wykupić dobra Penhoela...
— Oh! mój Boże! — wykrzyknęła Cyprjana.
— Posłuchaj... — mówiła Djana — kiedyś poszła po chleb byłam tam na poddaszu i widziałam ich cierpienia! Jakże pani się zmieniła... W jéj oczach już łez nie widać... a nasz stary ojciec który codzień chodzi od drzwi do drzwi... wszędzie go odpychają... wszędzie nim pogardzają i znieważają...
— To prawda... to prawda.... lecz hańba!... — wyrzekła Cyprjana z płaczem.
Djana ująwszy ją w objęcia, spojrzała na nią macierzyńskim wzrokiem.
— Masz słuszność biédne dziécię — sze-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/864
Ta strona została przepisana.