Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/876

Ta strona została przepisana.

ło przyjemnością dla niego, wyświadczać dobrodziejstwa innym.
Dobre uczynki ukrywał starannie i zazdrośnie, z taką skrytością prawie, z jaką szczycił się swemi usterkami. Nawet przed tym którego zobowiązywał swemi dobrodziejstwy do wdzięczności, tłumaczył się jakby popełnił występek. W skutku wyrachowanéj ironii, człowiek którego używał do podobnych zleceń, pełnił przy nim obowiązki nie dające się przyzwoicie określić.
Był to anglik nazwiskiem Smith, przez którego ręce przechodziły ogromne summy, przeznaczone powiększéj części na jałmużny; lubo Montalt udawał, że wszystko obracane bywa na budżet jego roskosznego życia.
Wieczorem wracając z gry, Montalt wchodził do pokoju przybranego w to wszystko, cokolwiek przepych może najcudowniejszego dostarczyć. Kobieta która raz weszła do tego przybytku, nie wróciła już do niego powtórnie. Nie było to wszakże odprawą, gdyż odtąd miała prawo bywać w pałacu na okazałych biesiadach wyprawianych przez naboba, a to było nie małym przywilejem.