za rękę Rogera. Nabob pomuskiwał palcem wąsiki i spoglądał przez chwilę na dwie pary.
Następnie odwrócił się do kawalera las Matas, który od niejakiego czasu przemawiał nie będąc od nikogo słuchanym.
— I cóż Mylordzie! jakże ci się wydaje myśl moja?
Twarz Roberta była zaognioną, oczy jego iskrzyły się nadzwyczajnie, a powieki ociężałe drgały ustawicznie, co oznaczało nieomylne opilstwo.
Nabob mu ciągle nalewał.
Równie jak każdy prawie pijak coraz bardziéj utwierdzał się w swéj stałéj myśli i usiłował przekonać Montalta z uporczywém zapałem.
Ten spojrzał na niego z uśmiechem.
— Zdaje mi się, że pan jesteś bardzo biegłym... lecz co do mnie, nie lubię tych interesów, w których potrzeba na los liczyć.
— Można innych spróbować!... — zawołał Robert z żywością — mam nie jedną stronę naciągniętą... i jeżeli zechcesz Mylordzie...
— Co? — odezwał się Montalt obojętnie.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/896
Ta strona została przepisana.