Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/900

Ta strona została przepisana.

li się w głąb ogrodu, a czarni cypajowie roznosili chłodniki.
Roger walcował z Delfiną, a Stefan z Hortensją.
Błażéj stał przy stoliku gry, Bibandier zalecał się jakiejś damie udając don-Juana.
Robert i Montalt usiedli obok siebie.
— Trzy lata temu — rzekł Robert — było nas dwóch... nie mam potrzeby ukrywać nazwiska mojego towarzysza... był to hrabia Manteira...
— Ah, ah! — odezwał sie nabob — czy ten pucołowaty hrabia jest także olbrzymem zręczności?
— Bynajmniéj... lecz ma swoje zalety... przekonasz się pan... byliśmy obaj zmuszeni opuścić Paryż dla interessów... familijnych... zboczyliśmy cokolwiek z drogi i udaliśmy się do Bretanii z pewną damą, która jest panu znaną...
— Czy nie margrabina? — zapytał Montalt.
— Z panią margrabiną d’Urgel, która była podówczas o trzy lata młodszą i piękną jak anioł.