Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/908

Ta strona została przepisana.

— Nie rozumiem pani...
— Jakto nie... najlepszy tego dowód, że nie kaleczysz francuszczyzny.
— Pani... — rzekł Bibandier.
Poczém dodał odwracając się do niéj:
— To musi być zazdrość...
— Oh to prawda, że umieram z zazdrości... — przybywam z daleka do ciebie... ah! lepiéj ciebie lubiłam w twym dziurawym kaftanie... wtedy byłeś wiernym... ah! panie baronie... wiadomo ci jak się kobiety mścić umieją... mam wielką chęć powiedziéć wszystkim że jesteś grabarzem z Glenaku...
Były ułan wiercił się na miękkich poduszkach, jakby były nabite szpilkami.
— Nie znam pani...
Bajaderka oparła swoją piękną główkę na łokciu i przypatrywała się przez otwory maski.
Baron był jak na torturach.
— Musieliśmy odziedziczyć spadek... bo 50 sztuk sześcio-liwrowych nie byłyby dostateczne do wystąpienia na wielkim świecie...
— Hrabio! — zawołali stojący przy stoliku — nieszczęśliwy w grze, szczęśliwy w mi-