ręka... ręka waszych ofiar... których powtórnie nie pozbawicie życia.
Błażéj drżał wprawdzie, lecz pomimo tego oburzał się przeciw tjé fantas-magorii niepodobnéj do pojęcia. Niedowiarstwo jego ożywione było wrzawą i światłem uczty. Nie było to właściwe miejsce dla nadprzyrodzonego zjawiska.
Być może, że gdyby podobne widmo ukazało mu się w Bretanii, pod czarnemi ścianami wieży nad błotami Glenaku, byłby padł martwy; gdyż w tych miejscach posępnych i uświęconych trwogą ludu, wszystko przemawia do duszy językiem tajemniczym i nadprzyrodzonym.
Ta młoda kobieta która znała tajemnicę tej nocy okropnéj, lubo miała wzrost i głos jednéj z ofiar, lecz w ogrodzie naboba, przy odblasku rzęsistego oświetlenia, pośród radośnéj wrzawy, o 100 mil od otchłani w któréj biedne dziewice śmierć znalazły, było niepodobieństwem poddać się kilko-chwilowéj obawie, przesądnéj i niepowściągniętéj.
Skoro więc Błażéj odzyskał odwagę, uczuł powracające męztwo.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/912
Ta strona została przepisana.