Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/922

Ta strona została przepisana.

dwaj jego towarzysze, biedzi i pomieszani, którzy od kilku chwil usiłowali zwrócić jego uwagę. Błażéj chrząkał z cicha, Bibandier zaś za pomocą swych rąk długich, dawał znaki telegraficzne.
Spostrzegłszy że Robert ich widzi, wezwali go poruszeniami cofając się do cieniu. Lecz Robert nie myśli! opuścić swego stanowiska. Zdawało mu się że idzie o przegranę w karty, i wzruszył tylko ramionami. Nadaremnie Błażéj i Bibandier powtarzali znaki, bo Robert odwrócił się i opowiadał daléj.
Ponieważ Stefan i Roger zniknęli za drzewami, nabob znów go słuchał.
Wielka to była szkoda, że wzrok jego nie mógł przeniknąć gęstwiny szpaleru, za którym się znajdowali ci młodzieńcy i gdzie zawiązana obecnie intryga, była bardzo zajmującą.
W oka mgnieniu, w chwili gdy liście zakryły im natrętne światło, Stefan i Roger spostrzegli, że zamiast jednéj, towarzyszyło im po dwie bajaderki; z których jedna mająca pąsową szarfę z frendzlami zło-