Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/927

Ta strona została przepisana.

rzeł do nieznajomej oddalając ją zwolna od siebie — lecz nie mam jéj za złe, gdyż nie wiesz zapewne, ile mi sprawiasz przykrości.
— Słuchajno — odezwała się Hortensja — to się znaczy po francuzku: mam zaszczyt... do widzenia... należy się usunąć i pójść zobaczyć czy nas tam nie ma...
— Co się panny dotycze — odezwał się Stefan ukłoniwszy się z obojętny grzecznością tancerce — racz przebaczyć że cię opuszczam... odtąd miałabyś ze mnie smutnego towarzysza... gdyż przypomniano mi z szyderstwem to, o czém człowiek honoru nie powinien nigdy zapomniéć.
Oddalił się, pozostawiwszy zdziwioną i pomięszaną Hortensję.
— A ty? — rzekła po cichu w zielonéj szarfie która stała przy Rogerze.
Ten wachał się przez chwilę, poczém opuścił ramię Delfiny.
— Oh! — wykrzyknęła patetycznie tancerka — czy i ja mam być opuszczoną?...
Roger westchnąwszy głęboko, udał się za