Stefanem, tancerki zaś spojrzały po sobie wzrokiem tragiczno-komicznym.
— Szkoda ich, bo są przystojni... — westchnęła Hortensja.
— Warto ich odmalować — od rzekła Delfina.
— Ale jakie to niewiniątka... oh! niewiniątka!...
— Jak gołąbki w dymniku — dodała żartobliwie Delfina — poczém poprawiwszy ubiór głowy, odezwała się:
— To mnie nudzi... byłam pewna swego...
— I ja także...
— Oh! ty nie zupełnie... lecz mniejsza o nich... muszę dostać 500 fr... przecież nie było tego w umowie, żebyśmy się o nich biły z dzikiemi kobietami.
— Mnie to tyle kosztowało! — rzekła Hortensja. — Przez całe życie tyle nie wzdychałam... lecz gdzież są te płaczliwe stworzenia?... nie poznałam ich nawet.
— Ani ja... tu jest tak ciemno.
Spojrzały na około.
— Zniknęły! — zawołała Delfina.
— Ulotniły się... założyłabym się, że to
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/928
Ta strona została przepisana.