jest figiel starego Szmitha, ażebyśmy nic nie dostały.
— Lećmy wydrzéć oczy staremu! — i objąwszy się w pół, powróciły na bal walcując wesoło.
Stefan i Roger zatrzymali się o kilka kroków. Stefan był pogrążony w smętném zadumaniu, Roger zaś nucił przez zęby i łamał gałązki.
Malarz przerwał milczenie:
— Wspomniały o nieszczęściu... — przemówił...
— Czy jeszcze myślisz o tych głupstwach? pomruknął Roger nie usiłując pokryć złego humoru.
— Nie wiem... lecz mam jakieś przeczucie.
— Pfu! — splunął sekretarz.
Stefan daléj mówił:
— Maska twarz zmienia... i ten świetny ubiór jakże jest niepodobny do ich skromnych sukienek, które nosiły w Penhoelu.
Roger skrzywił się pogardliwie i łamiąc gałązki nucił:
O Ryszardzie! królu mój
Świat opuszcza cię...