Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/930

Ta strona została przepisana.

— Gdyby było podobieństwo uwierzyć.... — poszepnął malarz.
— Wybornie! — zawołał Roger — otóż ciebie cóś napada... lecz wierz mi, że obie siedzę sobie spokojnie w pałacu, i ręczę że Cyprjana nie myśli o mnie, równie jak Djana o tobie.
— Nieszczęście!... — powtórzył Stefan — i rzeczywiście nieszczęście zagrażało, gdyśmy wyjeżdżali z Bretanii.
— Bah! — rzekł Roger, który się mścił niedowiarstwem za wysilenie cnotliwe, które uczynił opuściwszy piękną rączkę Delfiny — ręczę ci że nikogo nie zjadło.
Stefan mówił nie słuchając go:
— Gdyby ten głos który nas przebudził pośród naszego odurzenia, był echem ich głosu?...
— Co znowu... o sto mil... toby było echo bardzo donośne.
— Biedne... jeżeli myślą żeśmy o nich zapomnieli.
Stefan i Roger byli w najciemniejszym zakątku ogrodu, a jednakże oddzieleni byli jedynie przez szpaler georgiń od balu, który