Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/942

Ta strona została przepisana.

szy żeni się z Ewą, nie wiedząc że smak jabłka zakazanego był jéj już znany... proszę cię mylordzie o kieliszek czegokolwiek... A starszy puścił się do Syryi... zawsze ze łzami w oczach... niech żyją łzy... zdrowie twoje mylordzie... oh! oh! domyślasz się co było w tém liście... pani Montega przemawiała stylem rozdzierającym duszę: Dla czegoś powiódł mnie... dla czegoś mnie opuścił... dla czego twój brat ożenił się ze mną... dla czego... dla czego... A ja cierpię... jestem bardzo nieszczęśliwą... i znów łzy... potoki łez...
Niebieskawe pasmo będące pod oczami Montalta, zdawało się zagłębiać i przybierało barwę ciemniejszą. Chwilowo konwulsyjne drganie poruszało jego usta, lecz czoło było wypogodzone i zdawał się uśmiechać ciągle. Nie ukrywał nic bezwątpienia, oprócz obrzydzenia, jakie w nim obudzała barbarzyńska wesołość tego kata, który bez litości naigrawał się ze swoich ofiar. A jednakże przy tém uśmiechu nie tylko oburzenie i zniechęcenie przenikało. Często można było dostrzedz oznaki udręczenia, często też burza okropna zdawała się zagrażać.