turalnie przypisany pani, gdyż Montegu nigdy go jéj nie pokazał.
— Ah! — rzekł mimowolnie nabob.
Robert spojrzał na niego.
— Na honor! — zawołał — doznaję prawdziwéj przyjemności w tém opowiadania... mylord nie unosi się to prawda... lecz przynajmniéj słucha... i to jest bardzo pochlebne... Skoro miałem już oba listy w moim pugilaresie, droga dama była już w moim ręku... za najlżejszy oznaką nieposłuszeństwa, udawałem że sięgam do pugilaresu... i natychmiast schylała głowę przed moim talizmanem... Tak więc wszystko szło jak po maśle... Montegu sprzedawał, zastawiał... Kapulet nabywał, kupował... tak dalece, że pewnego dnia Montegu nie miał już nic do zbycia, oprócz spadku starszego brata... Potrzeba było do tego pełnomnocnictwa... Pan prawnik, o którym już wspomniałem, podał mu łatwy środek: „podpisz pan za swego brata” — rzekł mu — a Montegu nie bardzo się opierał... Pewnego wieczora, gdy się jego butelka wódki wysączyła wcześniéj
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/944
Ta strona została przepisana.