zaszłe od nocy św. Ludwika, aż do téj, w któréj rodzina Penhoelów zmuszony była opuścić pałac; a dalekim będąc od ukrywania czynów, przesadzał je i ozdabiał, aby tém pewniéj uchodzić w oczach Montalta za łotra pierwszego rzędu.
Montalt słuchał go z uprzejmy uwagę i nie przestawał się uśmiechać, a bladość zaś pokrywająca jego lica, mogła pochodzić ze znużenia, gdyż opowiadanie zbyt długo trwało.
W najpiękniejszych ustępach opowiadania, wtedy gdy wymowa Roberta dosięgała szczytności, ręka Montalta spoczywająca cięgle na piersi ukryta pod koszulę, zadrgała nieznacznie. Ta ostatnia noc w pałacu Penhoela, posępna i pełna okropności, w któréj Remigeusz wymierzył szpadę przeciw żonie, opisywaną była przez Roberta z prawdziwym zapałem.
Montalt jednakże przysłuchiwał się opowiadaniu téj sceny ze zwykłą obojętnością, i raz tylko okazał niezadowolenie zmarszczeniem brwi, a to w chwili, gdy Robert przedstawiał mu Martę czołgającą się u nóg mę-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/948
Ta strona została przepisana.