— Wybornie... jak mnie żywym widzisz mylordzie... odgadłem ciebie... i lubo widziałem ciebie w zebraniu cudzoziemców grającego jak frajer, wiedziałem że jesteś człowiekiem bez przesądów... brakuje ci tylko wprawy...
— Będziesz moim mistrzem panie kawalerze.
— A ręczę że zajdziemy daleko mylordzie... rozważ tylko dobrze zawiązek téj intrygi... jak tu wszystko ułożone... jak wszystkie osoby odgrywają role nie wiedząc o tém bynajmniéj.
Robert zapomniał, rozumie się dobrowolnie, że pan margrabia Pontales kierował wątkiem téj cudownéj intrygi, i że on (Robert) odgrywał rolę ważną wprawdzie, lecz zawsze na korzyść pana margrabiego.
Mówił daléj, gdy Montalt potakiwał bezwarunkowo.
— Nie ma tu nic do nadmienienia... nie jest to historja sztyletów i trucizn, w któréj podrzędni bandyci grają o kilka tysięcy franków, narażając się na galery... żadnych środków gwałtownych... nic więcéj nad kom-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/950
Ta strona została przepisana.