Ta strona została przepisana.
— Cóż takiego? — zapytał Montalt napiwszy się nieco.
— Nasze dwie nieprzezwyciężone istoty, nakoniec obrały postanowienie — odpowiedział pan Smith.
— Ah! — rzekł Montalt — Stefan i Roger.
— Wybacz mi JW. Panie — rzekł pan Smith — chciałem mówić o dwóch ślicznych panienkach, które staraliśmy się zwabić od tak dawnego czasu...
— O dwóch słomkowych kapelusikach! — zawołał nabob — i cóż? czyś się z niemi widział?
— Lepiéj jeszcze...
— Czy przyrzekły przyjść?
— Więcéj... bo przyszły...
— Same?
— Przyprowadziła je szanowna dama, moja znajoma... pani Kokarda.
Montalt trzymał szklankę przy ustach.
— Nie masz więc żadnéj... — poszepnął — wszystkie... wszystkie za trochę złota!...
Wypił duszkiem resztę napoju.