Cyprjana, któréj powieki przez połowę były otwarte, wydała głosik radości, być może nie na widok tych cudów, lecz spostrzegłszy stoliczek na bryzowych nogach, na którym były zastawione smaczne potrawy. Cyprjana łykała ślinki i nie mogła powściągnąć uśmiechu, Djana zaś niewzruszona i blada, przedstawiała postać oczekującéj ofiary. Jéj myśli były odmienne i poważniejsze jak siostry, bo być może iż dokładniéj pojmowała rodzaj niebezpieczeństwa i wielkość ofiary.....
Cyprjana podniosła powtórnie powiekę i powonienie jéj nasycało się aromatycznemi woniami, wydobywającemi się z talerzy.
— Djano!... — szepnęła z cicha.
I gdy jéj siostra nie odpowiedziała, poruszyła ją zwolna za rękę.
— Spojrzyj... — rzekła — nie ma nikogo.
Długie rzęsy Djany uniosły się i powiodła smętnym wzrokiem po pokoju. Jéj pierś uciśniona wydała westchnienie.
— Prawda... — lecz nadejdzie.
Cyprjana przeszła przez pokój na palcach jakby się obawiała, obudzić kogo.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/967
Ta strona została przepisana.