Był to Wincenty, syn ubogiego stryja Jana i jedyny potomek w. linji męzkiéj nazwiska Penhoelów.
Jego powieka szeroka i płomienista zwracała się na jego kuzynkę w skutku siły nie zależnej od jego woli. Blanka lubo dziecko, wznieciła w nim gwałtowną miłość posuniętą do namiętności.
W téj miłości mieściło się uwielbienie, szacunek, zachwycenie. Była to cześć, ale była też i boleść, gdyż silna natura młodzieńca zdawała się częstokroć uginać pod dolegliwemi myślami.
Stał opodal, pomiędzy dwoma gruppami podpierając głowę dłonią, która się gubiła w kędziorach nieutrefionych gęstych włosów. Zachowywał milczenie. Jego otrętwiałość zupełna nastręczyć mogła myśl że usnął, gdyby jego spojrzenie płomieniste nie sprzeciwiało się temu mniemaniu.
Za wice-hrabiną którą będziemy nazywać panią stosując się do przyjętego zwyczaju w pałacu, stał młodzieniec i dwie młode panny szepcząc i śmiejąc się z cicha.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/97
Ta strona została przepisana.