Strona:PL Paszkowski - Poezye tłumaczone i oryginalne.djvu/246

Ta strona została przepisana.

Obrywał poszycia z chałupy
A drzewiny choćby na łup.
Stara żebraczka przechodnia
Co była we wsi tego dnia,
Śmierci sianem się wykpiła;
Czarownicą ją uznano,
I chciano utopić w rzece
Za to, że wiatr zamówiła.
Dzięki babki mej opiece,
Wymkła się nazajutrz rano.
Owóż w ten dzień na niedolę
Chorążemu się zachciało
Pójść rachować snopki w pole.
Zaszedł ci na miejsce cało,
Ale gdy nazad powracał,
Tak go silnie wiatr pomacał?
Że upadł na cztery rogi.
Niefortunny ciężar brzucha
Gniótł do ziemi, pętał nogi,
A potężna zawierucha,
Porwawszy go w swoje szpony,.
Toczyła przez całe pole;
Przewracała przez zagony;
Aż się oparł przy stodole,
Gdzie go dopiero przytomny
Gumienny, co widział zdała,
Jak olbrzymia kurzu fala,
Tułała kłębek ogromny;
Podniosł zbitego z poziomu,
I odprowadził do domu