Strona:PL Paul - Hesperus.djvu/11

Ta strona została przepisana.

tycznego piekła nie zawsze tylko tych wtrącają, których talmud z otchłani żydowskich uwalnia, czyli biedaków nie mogących płacić albo chorych, umierających na dyfteritis. — Bądź lisem i głaskaj krytycznych fagasów, bo oni to ogłaszają: zyski i straty.“
Ostatniego zdania sam nie rozumiem, gdyż projekt ten pisałem już zimą. Owszem, wyznaję bez ironii, że mnie sędziowie pani krytyki dotąd przy życiu zostawili. Nie zarzucili mi ani hiszpańskiego, ani pokutnego płaszcza, nie ubrali mnie ani w krwawą koszulę, ani we włosiennicę. Takich względów, wobec autora, który jak katolik więcej dobrych uczynków wykonywa, aniżeli mu do zbawienia wedle przepisów potrzeba, nie znają zwykle panowie krytycy. W naszych czasach już dość, gdy cztery lub pięć obrazów poetycznych na targ wielkanocny jadą, a na święty Michał tylko kilka kwiatków, nowościami się mianujących, na kupców czekają. Personal naszej kuchni literackiej umie tę samą potrawę w różnych formach, na różnych półmiskach podawać, a rozbawia nas dwa razy do roku imitacyą sławnej, kartoflanej potrawy paryzkiej. Zrazu podano nam zupę kartoflaną — potem to samo w innej formie — i jeszcze to samo — i jeszcze raz.
Obok pochwał jest nagana miłą przymieszką w rodzaju cytrynowego kwasu; dla tego rozdaje publiczność obiedwie w mięszaninie, podobnej do kwaśnego miodu. Przecież talmud opiewa, że na ołtarz ofiarny między wonne kadzidła kilka szczypt czarciego łajna rzucano. Jeden tylko żal mam do