Strona:PL Paul - Hesperus.djvu/6

Ta strona została przepisana.

łem sam siebie z greckiego, łacińskiego, włoskiego i francuskiego na niemieckie, a mianowicie wszędzie, gdzie się takiego oczyszczenia puryfikator językowy mógł słusznie domagać. I tak muszą się autorowie raz ugiąć pod kodeks Kampe’go, Kolbe’go i innych puryfikatorów, a nawet kochany nasz Goethe wyrzuci pewno ze słownika swego wyrazy „emergirt i eminirt,“ których z taką lubością używa. Alboż to nie czas, abyśmy nareszcie za postronnymi wrogami, którzy się dość długo w Niemczech panoszyli, posłali i echa ich, czyli obce wyrazy?
Godziwą jednak rzeczą, aby taki Kolbe lub inny puryfikator nie za wiele od nas żądał; niechby się nie domagał, abyśmy słowa techniczne, własność wspólną cywilizowanej Europy, np. z muzyki i filozofii rodzimemi zastępywali wyrazami, zwłaszcza wtenczas, gdyby ręka tłomacza miała zetrzyć puch z delikatniejszych odcieniów. Słowo puryfikator niech będzie przykładem. Przypuśćmy, że ktoś Arndta nazwie politycznym puryfikatorem Niemiec, a Kolbe przetłomaczyłby ten tytuł na: czyściciela polityczno-językowego. Odgadnie każdy, że zamiana wyrazów zaszkodziła ich treści.
Największą krzywdę wyrządzili językowi niemieckiemu przyrodnicy, którzy, jak np. Aleksander von Humboldt, całego łacińskiego Lineusza w nasz język wsunęli, dodając tylko końcówki niemieckie, niby pióra w ptasich ogonach. Czyż niewyczerpany nasz język nie dowiódł żywotności i giętkości nawet w tym fachu, czyż nie widzimy bogactwa