Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 021.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mych jej wyznawców. Zwłaszcza Anglicy nie bardzo rozumieją, a może nie chcą rozumieć dzisiejszych swych poddanych. O ile czytałem i słyszałem o mieszkańcach Indyj niemahometanach (boć słowem Hindu, trudno objąć te setne rasy, zamieszkujące ten ogromny kawał Azyi), to wydaje mi się, że pojęcia ich etyczne w bardzo wielu punktach zbliżają się do pojęć naszego poczciwego chłopa. Mówię tu naturalnie nie o stanach zamożniejszych Indyj, nie o Parsich, ale o ludzie wiejskim, który o tyle, o ile aryjskiego pochodzenia, wszędzie i zawsze moralnie do siebie podobny. Lud ten, o ile go widziałem, wydał mi się spokojnym, pracowitym, tylko rolą i dla roli żyjącym. Coudenhove miał służącego z Bengalu, czarnego jak węgiel, a jednak taki miał ten człowiek typ, ruchy, uśmiech, spojrzenie do naszego chłopa podobne, że chwilami zapomniałem, żem w Bombayu, i chciałem po rusku do niego zagadać.
Wieczorem 16-go pojechaliśmy we dwóch do Kandallah, koleją o 41/2 godzin z Bombayu. W nocy w wagonie skwar niemożliwy. Kandallah leży przy wielkiej drodze żelaznej z Bombayu na południe do Poona, Abderabad i Madras. Przyjechawszy do Kandallah o 5-tej zrana, piechotą poszliśmy do Travellers bungalow, czyli przez rząd utrzymywanego domu zajezdnego dla białych. Tu rzeczywiście nie mogę, jak uchylić czoła przed sposobem urządzania się Anglików. Dom taki egzystuje prawie w każdej troszkę znaczniejszej miejscowości Indyj. Jestto rodzaj dworku bez piętra, o kikunastu pokojach, nadzwyczaj poprostu, ale czysto umeblowanych. Jako stróż i zastępca gospodarza rządu, funkcyonuje Indyanin, dalej kucharz i dwóch pachołków. Bungalow, w którym nocowaliśmy, należy do najporządniejszych w kraju. Począwszy od herbaty i jaj na miękko, które się dostaje rano na śniadanie, aż do szampana i czarnej kawy, wszystkiego tu można było dostać. Zapłaciliśmy za osobę po 7 rupij czyli florenów; głównie na tę wysoką cenę wpłynęły 2 butle szampana, któreśmy przy tiffingu spuścili.
Rano o 8-mej wyruszyliśmy na małych konikach jakiejś rasy arabsko - turkomańskiej ku Karlee, wiosce o 6 mil