Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 087.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kandelabrów, często w zagranicznych kościołach używanych, wspaniałe trofea, więc: pancerze, szyszaki, lance, miecze. Nad wejściem, dość wielkie kolorowe okno, przedstawia króla w przyborze koronacyjnym, z napisem: Tschulalonkorn, Rex Siamensis. Przyzna każdy, że chyba więcej europejskim król Syamu być nie może, mając po europejsku dom urządzony, z kąpielą i tuszem, tudzież świątyńkę w formie kaplicy gotyckiej, a w niej swój portret na szkle malowany z łacińskim napisem. Nie ma się zresztą co dziwić tym ludziom, że sobie sprawiają europejskie powozy i liberye, domy po europejsku urządzają; wszak podobają się im one tak, jak nam się ich rzeczy podobają! Co jest daleko bardziej zasmucającem, to gdy się widzi pewnych Europejczyków tu zamieszkałych, którzy sprowadzają kretoniki berlińskie, olejodruki magdeburskie, i nimi pstrzą swe apartamenta. Toujours le même goût, qui a inventé le gigot aux confitures!
Wróćmy jednak do Bang-Pa-In. — Obiad podają nam w jakiejś sieni, białej i złotej, nader przewiewnej. Jemy szalenie, bo temperatura wysoka, a czem wyższa, tem lepszy apetyt. Pijemy nieźle: szampan z sodową wodą i koniakiem; prześliczny napój. Po herbacie bardzo dobrej (zamiast czarnej kawy), wychodzimy z cygarem w zębach na taras przed pałacykiem. Księżyc dopiero co wstał, nie zupełnie jeszcze pełny, więc nie oświetlał zbytnio. Z całego morza drzew i krzewów, które zamykały horyzont, wyłania się przed nami śliczne, niewielkie jeziorko, a zpośród niego, tylko wiotkim wiszącym mostkiem połączony z lądem, pawilonik jakiś, na czterech cieniutkich słupach nad wodą zawieszony, z fantastycznym, w syamskim stylu łamanym dachem. Dach, kryty jakąś dziwną łuską błyszczącą, świeci do księżyca, jak srebrny. Zrobiło się między nami cicho; każdy patrzał tylko, bo trudno było oderwać oczu od tego czaru, co się przed nami roztaczał. Wszystko na ziemi i niebie było ciemno-szafirowe, tylko księżyc i ów daszek srebrzysto świeciły; a z podziwu dla nich widocznie, myriady koników polnych i świerszczy pieśń pochwalną grały. W dali gdzieś nare-