Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 088.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szcie puszczyki swary rozpoczęły — i to nam przypomniało, że nam cygara pogasły. Dziwna rzecz, lucioli, świętojańskich robaczków, które w Singapore jeszcze tak świeciły, tutaj ani śladu.


Ajutia, 13 styczniu.

Dziś raniutko, o chłodzie, wyruszyliśmy z królewskiego Bang-Pa-In. Droga, tj. brzegi Menamu, niewiele różna od tego, cośmy dotąd przejechali; zawsze ten brzeg niski, kraj płaski, wegetacya bujna, ale trochę tu przyżółkła, bo trzy miesiące deszczu nie było. Zawsze te same domki syamskie, napół w wodzie stojące, po większej części tak między drzewami schowane, że ich dostrzedz trudno. Co chwila spotykamy znowu owe czółna z ryżem; koło wiosek często mignie czółno, zdala widoczne, choć malutkie, ale zwraca oko, bo w niem wszystko kanarkowo-żółte; to młodzi bonzowie na spacer lub za sprawunkami jadą, w ubraniu jasno-żółtem. Byłby ten pejzaż arcy-monotonnym, gdyby się go już często było widziało; ale jako nowość, ma on dużo uroku. Nareszcie około 2-giej popołudniu stanęliśmy przed Ajutią.
Miasteczko dzisiejsze niepokaźne, malowniczo na półwyspie między właściwą rzeką a sztucznym kanałem położone. Przybijamy do drewnianego debarkaderu, na brzegu robi się ruch; nareszcie pokazuje się, w zwykłym dworskim, ciemno-liliowym stroju, z helmetem na głowie, otoczony istną zgrają sług, dworzan i urzędników, brat naszego Phya-Smuth'a: gubernator Ajutii. Co za typ! Coś z małpy, coś z dyplomaty dawnego stylu; włosy, jak zawsze, wszystkie równo w górę zaczesane. His Excellency the Governor of Ayuthia, Phya Claivechit (którego własnoręcznie daną mi kartę wizytową, po syamsku napisaną, z nabożeństwem przechowuję) — uprzedzony przez naszego grubulę (Girardem między nami zwanego), przyjmuje nas w sposób wspaniały, doskonałem śniadaniem, wyłącznie z syamskich potraw złożonem; nader to było ciekawe. Szkoda tylko, że przez de-