Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 099.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jedynego istotnie w swoim rodzaju, bo nawet w zarysie ogólnym, nietylko w szczegółach, tak od innych różnego.
Był swojego czasu w Syamie — na szczęście nie równocześnie z nami — niejaki pan Bock, dziś podobno konsul ad honores szwedzki czy duński w Szangai, wówczas, tj. podczas swego tu pobytu, jak zwłaszcza przy końcu jego bytności się przekonano, po prostu ein Industrie-Ritter czyli rycerz kieszonkowy! Przepraszam, ale inaczej trudno go skwalifikować. Otóż ten pan Bock sfabrykował między innemi książkę pod wielce szumnym tytułem: das Land des weissen Elephanten, a kazał ją wydawcy jeszcze szumniej i bijąco w oczy oprawić, bo na okładce istotnie ślicznie wykonany na czerwonem tle biały słoń z daleka oko na siebie zwracał. Dawno przed moją podróżą, z zazdrością na te okładki patrzałem — sam ten rysunek na okładce, ten słoń biały, ten tytuł, wieleż on czarów nieznanych, tajemnych, dalekich, niedoścignionych dla mnie oznaczał. Z westchnieniem tęsknoty i tem uczuciem srogiem, że »nie dla psa kiełbasa« — nie kusząc się nawet o kupno tej ślicznej książki, bo po cóż daremnie sobie apetyt budzić, kiedy przekonany byłem, że nigdy ni kraju tego ni ludzi nie zobaczę, odchodziłem od okna księgarni — a biały słoń i pan Bock dalej innych w ten sam sposób co mnie nęcili i w zachwyt a zadumę wprawiali. Losy inaczej Bogu dzięki rozrządziły — jestem w Syamie i mam książkę pana Bocka w ręku. Czytam ją i porównywam. Wiele ten autor ma zalet, a jego książka wiele rzeczy wcale nie złych, ale wszystko inne niknie wobec opisu tej właśnie świątyni Wat-Czang'u, przed którą stoimy. Z trójnogu swej wielkości p. Bock orzekł, że budowa, sklejona z błota a pokryta od dołu do góry samymi czerepkami, denkami i spodkami filiżanek i t. d., nie zasługuje na uznanie, piękną być nie może, i z oburzeniem odwraca się od niej. Ja inaczej pozwoliłem sobie o tej świątyni sądzić — ale nim sprobóję nieudolnem tem a znoju pełnem piórem odtworzyć choć częściowo to co widziałem, dodać mi wypada, co tu z p. Bockiem się stało. Przyjechawszy do Bang-koku, wyperswadował on kilku osobom