Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pożarł! Dziś piratów niema, ale w łonie swojem niesie każdy statek gorzej niż piratów, bo powracających do ojczyzny, spanoszonych, z Europejczykiem spoufalonych, nie bojących się go, a całem sercem nienawidzących, zdemoralizowanych do szpiku kości przez niezdrowy, często wieloletni pobyt w wielkich centrach handlowych: coolis'ów, robotników-emigrantów chińskich. Mamy wprawdzie rewolwery, mamy karabiny, ale niech tylko przyjdzie czas burzliwy, zły, niebezpieczny, niech Chińczyki, bojąc się strasznie śmierci na morzu (bo ciało ich jużby w ojczyźnie być nie mogło), spostrzegą się że jest źle, że załoga — choćby tylko chwilowo — daremnie z rozhukanym walczy elementem, a bunt i rzeź białych niedalekie.
Oto myśli, które przez głowę mi gonić poczęły, w onej chwili rozpoczęcia nowej, dalekiej, tą razą na seryo podróży, może wbrew woli rodziców! Słońce wstało tymczasem; cieplej, jaśniej, weselej zrobiło się na świecie, ponure myśli pierzchać poczęły; niestety mimowoli rzucam okiem na okręt nasz, chcąc w jego sile sam siły nabrać, widokiem jego potęgi uspokoić swoje przedrażnione upałem, niewyspaniem, decyzyami dni ostatnich, nerwy. Ale »Maria Teresa«, mimo pięknego nazwiska, mimo, że wszystko w niej i na niej świeżutko odmalowane i odpokostowane, nie wzbudza bynajmniej wielkiego zaufania. Jak zwykle statki Lloyda od Singapore do Hong-kong, wiezie ona ogromny ładunek starego żelaziwa na sprzedaż do Chin. Ciężar ten ogromny złożono na przodzie okrętu; w Singapore jeszcze ujęto znacznie z ładunku środka i tyłu, bo wyładowano samego marmuru z Krainy czy Karyntyi, przeznaczonego do Indyj holenderskich, tysiące kilogramów. Skutek tej operacyi zaraz się okazał: cały przód siedział głęboko w wodzie, tył ledwo zanurzony. Przy pierwszej większej fali śruba wynurzała się ponad wodę, a nie napotykając żadnego oporu, obracała się z niesłychaną szybkością, co całym okrętem wstrząsało tak potężnie, taki huk niesłychany sprawiało, że o spaniu ani mowy być nie mogło. A że morze wcale nie myśli być spokojnem, że ledwie opuściwszy port, po istnych górach