Japonii, może za długo na list. Ale to mam teraz w głowie. Dla dokończenia rzeczy trzebaby najnowszą skreślić rewolucyę, która obecny stan stworzyła, ale to zrobię może później, kiedy się więcej Japończykom przypatrzę.
Dziś spieszę list wysłać. Jutro audyencya u mikada.
Wystawiam sobie jak, podczas kiedy tu siedzę, wszystkie dzienniki europejskie, notując fakt nadania konstytucyi narodowi japońskiemu, rozpowiadają przy tej okazyi niezliczone mniej lub więcej znane przypowiastki, mające rozszerzyć i uzupełnić wiadomość czytelników o tym tak dziwnym ludzie i kraju. Co prawda, jakież bo są te wiadomości, które przeciętny Europejczyk ma o Japonii, jak wogóle o reszcie świata? Powiedziałbym prawie żadne! Tak samo o sztuce i rękodziełach, wogóle produktach ściśle japońskich, to jest przez Japończyków dla Japończyków robionych, nikt prawie właściwego wyobrażenia nie ma, sądząc z lichot rozmaitego gatunku, robionych przez spekulantów na eksport; tak samo i jeszcze w wyższym stopniu sądzi Europa o Japonii, powiedzmy: o całej może Azyi, z małymi nader wyjątkami, z dzieł i dziełek spisywanych często na kolanie w wagonie, lub na statku entre deux repas, przez tak zw. podróżnych, czyli ludzi, którzy najczęściej, w dobrej wierze zresztą, z błahych pozorów o istocie rzeczy sądzą, z koperty lub nagłówka o treści całego listu wnioskują, według etykiety chcą poznać, znać i módz z prawdą zgodnie opisać jakość, smak, zapach, siłę, słowem istotę wina w butelce zawartego, nie skosztowawszy go naprawdę wcale! Jak niesłychanie trudnem jest zadanie Europejczyka, biorącego się do opisania jakiegoś kraju, a bardziej jeszcze jego mieszkańców, jeżeli ludzie ci nie należą do tej samej, co my rodziny ludów, w innych warunkach wzrośli, a cywilizacya na innych danych, na innych od naszych premisach oparta, najdosadniejszym tego dowodem jest dzieło p. t.: Les Chinois peints par eux-mêmes, par le colonel Tseng-ki-tong, attaché mil. de Chine à Paris,