sokół nauczony raz opuścił sokolnika zupełnie. Bardzo w tym względzie praktyczne muszą być owe pęta skórzane, które im zakładają.
Przedwczoraj wielki dzień. Minister wojny, hrabia Ogama, dowiedziawszy się, nie wiem jakim sposobem, że jestem oficerem rezerwowym, postanowił odwdzięczyć się za przyjęcie nader grzeczne i serdeczne, jakiego doznają oficerowie japońscy w Wiedniu, i urządził dla mnie rewię. Najpierw kawalerya, szwadron gwardyi przybocznej cesarza; potem pułk piechody gwardyi przybocznej, koszary, menaż oficerów i t. d.; wreszcie arsenał tutejszy, uzupełniający arsenał w Osaka, gdzie tylko leją działa, tu zaś tylko broń ręczną. Oprowadza nas dyrektor-pułkownik Kuroda; gdy przechodzimy przez oddział, gdzie toczą kapsle patronów, ofiarują mi ci panowie w ślicznem pudełeczku ułożoną historyę powstania ładunku i kuli, prawdziwy klejnocik. Po zwiedzeniu arsenału przechodzimy do ogrodu obok położonego; tu wśród prześlicznej zieloności, wśród niebotycznych drzew, nad brzegiem małego jeziorka, stoi cudny pawilonik mieszkalny, w którym minister wojny, otoczony całym swym sztabem, daje nam śniadanie. Szampan się perli, toasty, spacer po ogrodzie, miliony grzeczności sobie mówimy. Siebold poczciwy i dwóch oficerów japońskich mówiących po niemiecku, nie mogą gardłami i językami nastarczyć, by tłumaczyć wszystkie grzeczne i piękne rzeczy, które sobie mówimy nawzajem.
Rzeczywiście, przyjęcie królewskie, a co najmilsze, to że ci panowie manier najwyszukańszych, a nader naturalni, umieją być grzecznymi i wesołymi zarazem, nigdy w niczem miary nie przekraczając. Ale wreszcie pytam, kto założył ten najpiękniejszy w Japonii ogród? kto wystawił ten cudowny jaszke (pawilon)? kto rzucił przez bystry potok, tędy wśród cieni trzystoletnich drzew płynący, kilka idealnych formą mostów? kto przywiózł owe kamienie dziwaczne, zasadził i wychował te pyszne drzewa? Któżby mógł być inny, jak sajgunowie,