Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 346.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dziesiątek czy setek handel herbaciany do całej Rosyi, tędy płyną całe strumienie wozów i wielbłądów ładownych herbatą, która daje miliony bogaczom sybirskim — i nie zdobyto się nawet na prom uczciwy! To zdaje mi się przykład wyjaśniający, czemu Słowianie Niemcom, Anglikom nie mogą wyrównać — słowiańska gnuśność.
Krajobraz robi się na chwilę górskim zupełnie; stajemy na znacznej wysokości. Przed nami widok niezmierzony; płaszczyzna miejscami piasczysta, dalej lasy ciemno - zielone, potem sine, góry niebieskie, wreszcie szare, nareszcie lasy i góry nikną w firmamencie. To już zabajkalski kraj — Syberya.


Kiachta, 14 sierpnia 1889.

Stanąłem w mym poprzednim liście na chwili, kiedy przejeżdżałem granicę Syberyi. Zupełnie inaczej przedstawiałem sobie tę część Azyi, nasłuchawszy się tyle o bezdennych równiach sybirskich. Ale bo też nie Syberyę w geograficznem słowa znaczeniu miałem u stóp. Tu wprost przedemną, to kraj Zabajkalski, górzysty, lesisty, piękny; na zachodzie, hen na horyzoncie, to odnogi może Ałtaju; na wschodzie, aż gdzieś poza Werhno-Udińskiem, za Czitą, Przyamurski kraj się zaczyna. Za mną Mongolia, Chiny. Nowy rozdział zamknięty.
Wjeżdżamy w las sosnowy; pod nogami piach. Las się kończy, znowu piach; nagle, hen daleko, z pomiędzy falistości terenu coś błysło, widna wysoka wieża cerkiewna, obok ogromny, długi bieleje budynek — to Kiachta! Tyle lat to nazwisko z ciekawością wymawiałem, nareszcie i wygadałem: u moich stóp Kiachta! Burza się zbliża; wszystko ciemnieje oblane sinem, zimnem światłem, tylko w dali bieleje cerkiew kiachcieńska, na granicy dwóch największych imperyów świata — Chin i Rosyi.
Mijamy jeszcze jedną stacyę. Tu już widzę mnóstwo wózków czterokolnych, koszul rosyjskich czerwonych, jak mak rozsianych po dolinie, którą przejeżdżam. Dziś pierwszy spas — święto. Kozacy, którzy tu na granicy jako koloniści