Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 387.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

boskiego czekać. Tak się decyduję; w 15-to stopniowy mróz wyjeżdżam z Omska; wiatr niemożliwy, droga jaka taka, więc wszystko można znieść w szubie i barnaulskim kożuszku. Jedziem — ściemnia się — sławne tu bywają rozboje; Kirgizi czasem lubią »pohulać«. Dusza na ramieniu; wicher coraz potężniejszy; jamszczyków przepłacam, byle jak najprędzej dojechać. Zasypiam nareszcie.
Budzę się w krasnojarskiej stacyi. Wyłażę rozespany; wypytuję smotritiela, który w pozycyi ruki pa szwam daje mi wyjaśnienia: Przewozu niema, szuga idzie znaczna; kazionny przewóz nie funkcyonuje; jutro skoro dzień może się uda przewieźć czółnami pocztę, i którzy zechcą, pasażerów. — A mój tarantas jak przejedzie? — Nie mogù znat', wasze sijátelstwo. — Otwieram drzwi z trzaskiem i gniewem. W izbie jawi się przede mną jakiś młody doktorek wojskowy, niesłychanie strapiony obawą, że się spóźni na komisyę poborową. Przepędził już 48 godzin niewesołych na tej stacyjce, czekając zmiłowania szugi i Irtysza. Dziś rano próbowano go przewieźć: ogromna masa szugi uderzyła w prom, porwała ze sobą, ledwie że o wiorst kilka ich złapano, i z ciężką biedą uratowano. Mnie więc to samo czeka! Alternatywa niewesoła, czekać aż szuga przejdzie, a może czekać, aż droga stanie, scilicet 3—4 tygodni! Decyduję się przeczekać tu 24 godzin; jeżeli się nie uda, wrócę do Omska i pojadę na Taszkent.
Noc przechodzi spokojnie, choć wiatr ryczy na dworze. Raniutko przychodzi smotritiel meldować, że po drugiej stronie rzeki siedzi jenerał z Omska, który z Petersburga wraca i chce się przewieźć. Przypominają sobie, że o 5 wiorst niżej jest przewóz prywatny, może tam przejedziemy. Każę powiedzieć, by jenerała najpierw próbowali przewieźć; jeżeli on przejedzie, to i ja może spróbuję. Tymczasem każę konia okulbaczyć i jadę patrzeć, jak też ta rzeka wygląda. Istotnie niewesoło! Niebo ołowiane, śnieżek mokrawy posypuje; a rzeka sina, szumiąca, zła, przykryta do połowy lodem i śniegiem płynącym. Tu para kaczek domowych między bryłami szugi daremnie stara się wydostać na wolną wodę, tam wrona się przewozi na lodzie; hen, daleko, widać czółenko; czterej wio-