Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Życie snem.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

Jakiś duch w nim wzrasta duży
W dumy staje twarz szkarłacie.
„Tak, pociechą mi jedyną,
Rzecze rozżarzony cały,
Że i ptaki, które płyną
Przez przezrocze nieb kryształy,
Wolne, śmiałe, giąć się muszą
Przed dzielniejszą jakąś siłą:
Więc i z moją twardą duszą
Trzeba przemoc znieść niemiłą“.
Wtedym podał mu napoje,
Aby duszę mu uciszyć,
Widzieć przestał, przestał słyszeć,
Dreszcz nim wstrząsnął, że się boję,
Czy to śmierć, czy otrętwienie.
Wkrótce na moje skinienie
Wzięto go i wóz skrzydlaty
Porwał więźnia, gdzie go czeka
Majestat królów bogaty
Skoro letarg, co powleka
Mgłą ponurą blask żywota
Pierzchnie, ujrzy pałac z złota,
Sług, gotowych na skinienie,
Dumnych panów otoczenie.
Wypełniwszy twe żądanie,
Niech nagrody żądam panie!
A nagrodą niech to będzie,
Że się dowie sługa stary