Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Życie snem.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
Rozaura

Przed chwilą,
Gdym wedle twego rozkazu
Księcia z portretem czekała,
Myśl moja się zaplątała,
Jak niejednego się razu
Dzieje, z portretu — w portrety.
Wspomnę przez dziwny trafunek,
Że własny nam wizerunek
Przy sobie. Próżność, niestety,
Ciągnie mnie, by go wydostać.
Wtem księcia zjawia się postać —
Spłoszona, wypuszczam z ręki
Medaljon — on go podnosi.
Gotuję naprzód podzięki
By go odebrać, on prosi
By go zatrzymać mógł sobie.
Korna, przedstawienia robię,
Pocom tu przyszła. Daremnie!
Widocznie żartuje ze mnie.
Oba chowając portrety...
Ztąd w końcu nie brak podniety
Do słów niecierpliwych wcale.
Zbyt zaiste poufale
Książę za pierwszem spotkaniem
Zabawia się żartowaniem.
Proszę popatrzeć łaskawie
Wszak mój portret?!