Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/12

Ta strona została przepisana.

Co przedstawia świetność słońca;
Niech nią pyszni się kraina:
Bo jéj piękność czarująca,
Cnoty budzą hołd wspaniały.
Więc już idę ją odwiedzić,
O wyborze się dowiedzieć.
Florus. O niebiosa! na mą stronę
Skłońcie serce niewzruszone!

(odchodzi).

Lelius. W niepewności aż truchleję!
Zwieńcz miłości me nadzieje!

(odchodzi).

Cypryan. Nieba! dajcie wsparcie temu,
Co zapobiedz pragnie złemu!

(Odchodzi).
SCENA VIII.
MOSKON i KLARYN

Moskon. Czy słyszałeś co się dzieje?
Cypryan poszedł do Justyny.
Klaryn. Mnie to wcale nie obchodzi,
Ani ziębi, ani grzeje.
Moskon. Nic nie mówię bez przyczyny:
Niechaj wasze tam nie chodzi.
Klaryn. A to czemu?
Moskon. Bo usycha
Dla Libieczki serce moje,
I gorąco tego żąda:
Niechaj do niéj nikt nie wzdycha,
Niech nań słońce nie spogląda.
Klaryn. Ja tam o to tak nie stoję,
Żeby bić się dla miłości.
Moskon. Chwalę zdanie jegomości,
Pójdźmy, niechaj nam objawi:
Kto ją nudzi, kto z nas bawi.
Klaryn. Nie wiem o co się założę,
Że na koszu ja zostanę!
Moskon. Czemuż dajesz za wygranę?
Któż to z góry zgadnąć może?
Klaryn. Bo te panny wyuczone,
Zawsze łotrów biorą stronę!