Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/13

Ta strona została przepisana.
SCENA IX.
Mieszkanie Lizandra.
Wchodzą: JUSTYNA i LIZANDER.

Justyna. Smutek serce me przygniata,
Żem bezbożność tę widziała,
Gdy kraina prawie cała
Jakby Bogu, panu świata,
Na ołtarzu wieńce splata;
Posągowi, co ze spiżu
Ręka ludzka utoczyła;
W tém jest chyba piekieł siła,
Bo prawdziwy Bóg na krzyżu
Cześć tajemną ma w pobliżu.
Lizander. Pomnij, żeś ty chrześcianka.
Czyżbyś Boga chrześcian czciła,
Gdybyś łez twych nie roniła
Do wieczoru od poranka,
Że twa wiara jak wygnanka
Dzisiaj tak jest znieważoną.
Justyna. Tak, ja chcę być ciebie godną,
A nie córką twą wyrodną,
Niech te żale mnie pochłoną!
Lizander. Czemuś nie jest mą rodzoną?
Tém się jedném zawsze smucę,
Żeś nie moją jest Justyno!
O nieszczęsna ma godzino!
Cóżem wyrzekł? Już nie wrócę!
Pocóż spokój biednej kłócę?
Justyna. Co ty mówisz? Powiedz, panie.
Lizander. Strach tak przejął serce moje,
Że się w siebie spojrzéć boję.
Justyna. Nieraz słysząc to wyznanie,
Byłam trwożna niesłychanie;
Pytać o tom się nie śmiała:
Ale teraz, pełna trwogi
Błagam powiedz, panie drogi,
Jak sierotą jam się stała,
Bo spokojubym nie miała.
Lizander. Dotąd kryłem tajemnicę
Twego życia, urodzenia;
Lecz się z czasem wszystko zmienia:
Ty wyrosłaś na dziewicę,