Nim nikczemny kat męczarnie
Tobie z ręki swojej zada!
Już godzina twa wybiła!”
A niewiasta odpowiada:
„Więc jeżeli nie nademną,
To się zlituj nad krwią własną!”
By przeszkodzić strasznéj winie
Biegnę tam, lecz nadaremno:
Jeździec w lasu znikł gęstwinie.
Słyszę łkania, co wnet gasną,
I znów słowa przerywane:
„Jam niewinna! przed sąd stanę,
Jako dusza chrześciańska;
Męczennica jestem Pańska.”
Ot niewiastę tę znajduję,
Lecz już z śmiercią się mocuje;
Spojrzy, rzeknie z wysileniem:
„Kiedyś mąk mi zadał tyle,
I ostatnią wydrzyj chwilę.”
A ja na to: mem pragnieniem
Jest nieść pomoc ci w niedoli;
Może niebo mię przysyła.”
— „Dziękić, człeku, dobrej woli!
Śmierć za chwilę mię nie minie;
Oby litość twa zwróciła
Się ku biednéj téj dziecinie,
Co powstanie z méj mogiły:
Ból dziedzictwem jego całém!”
A wtém nikną już jéj siły,
I już kona; wtém ujrzałem....
Libia (do Lizandra).
Twój wierzyciel wszedł ze strażą,
I do ciebie wieść się każą;
Rzekłam, że cię nie ma w domu.
Uchodź tędy po kryjomu.
Justyna. I przeszkadzać wtedy muszą,
Gdym zawisła całą duszą,
U téj strasznej twéj powieści!
Ale trudno, uchodź panie:
Sąd cię w ręce nie dostanie.