Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/23

Ta strona została przepisana.

Cypryan. Lelius?
Lelius. To ja!
Cypryan. A więc stoję
Między wami. Lecz dlaczego
Drugie zajście dnia jednego?
Lelius. Już nie będzie tego daléj:
Myśmy już się pojednali;
Wiem ja teraz co się dzieje,
Więc porzucam już nadzieję.
A choć ciebiem wprzód zaklinał,
Byś był moim pośrednikiem,
Proszę, byś już nie wspominał,
Ani przed nią, ni przed nikiem,
Żem ją kochał, o niej marzył,
Miłość w sercu dla niej żarzył:
Bo to wszystko nadaremnie:
Dziś rzecz cała się odsłania,
Flor widuje ją tajemnie;
Zszedł przed chwilą z jej mieszkania
Ztąd z krużganku po drabinie.
Niechaj miłość ma zaginie!

(Odchodzi)

Florus. Czekaj chwilę.
Cypryan. Niechaj idzie!

(Do siebie)

Drzę i wszystko mam w ohydzie.

(Do Flora)

Jeśliś zyskał, co on stracił,
I chce puścić w zapomnienie;
Tobyś złém za dobre płacił,
Powiększając mu cierpienie.
Florus. To wy oba mię dręczycie!
Nie mów o mnie już z Justyną,
Z niegodziwą tą dziewczyną,
Co splamiła czyste życie.
Téj obrazy nie przebaczę,
Nad zawodem srogim płaczę,
Chociaż innéj nie ma rady,
Jak tych uczuć zatrzeć ślady.

(Odchodzi).