Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/3

Ta strona została przepisana.

Klaryn. Lecz kto radą, drugich raczy,
Postępować zwykł inaczej.
Moskon. Ach! do Libii gdyby grotem,
Gdyby ptaka lecieć lotem!

(Odchodzi).

Klaryn. Libio moja! ty jedyna!
Kiedyż przyjdzie ta godzina,
Gdy mą będziesz kochaneczką,
Mą pieszczotką, mą Libieczką?

SCENA II.

Cypryan (sam). Sam tu jestem; więc w tej chwili
Gdy duch władze swe wysili,
Choć żadnego klucza niéma,
To zadanie może zbada,
Które duszą moją włada,
W zawieszeniu ciągłém trzyma,
Odkąd w księdze Pliniuszowéj
Tajemnemi czytam słowy
Tego Boga określenie,
W którym wszystkie tajemnice
Mają swoje zjednoczenie:
Ach! czyż wątek jaki schwycę?

(Siada i czyta).
SCENA III.
CYPRYAN i DJABEŁ.

Djabeł (wchodzi w bogatém ubraniu).

(Do siebie).

Nadaremne twe badanie,
Próżno szukać chcesz Cypryanie,
Co przed tobą moc ma skrywa.
Cypryan. To głos jakiś się odzywa!
Kto tu idzie?
Djabeł. (stając przed Cypryanem). Jam wędrowiec,
Co w gęstwiny téj manowiec
Od poranku zabłąkany,
Aż mój piękny koń bułany
Padł bezsilny, martwy prawie,
Tam się pasie na murawie,
Która jak płaszcz szmaragdowy
Stroi wzgórza i parowy.