Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/39

Ta strona została przepisana.

Lecz jéj ojciec!.... czyż być może?
Więc na inny raz odłożę.
Lizander. Kto przestąpił moje progi?
Florus. (Do siebie). Losie, losie mój złowrogi!
Ha! cóż robić, trudna rada!
Jakiś pozór dać wypada.

(Głośno).

To ja.
Lizander. Czego żądasz, Florze?
Florus. Mówić z tobą w ważnéj sprawie.
Justyna. (Na stronie). Zlituj się, o wielki Boże!
Ciężkie moje położenie.
Lizander. (Do Flora). Mów, czy jakie masz zlecenie?
Florus. (Na stronie). Jak z téj biedy się wybawię?
Lelius. (W głębi do siebie). Florus w domu jéj przebywa!
I swobodny jak u siebie.
To nie sen, to już prawdziwa!
Lizander. (Do Flora). Bladość lice twe pokrywa;
Cóż tak nagle wzrusza ciebie?
Florus. Niechaj to cię nie przeraża,
Tylko przyjmij moje rady:
Wróg tajemny ci zagraża,
A więc strzeż się jego zdrady,
Bo on czyha na twe życie:
Więcéj już się nie dowiecie.
Lizander. (Na stronie). Widać jemu jest wiadomo,
Żem wyznawcą świętéj wiary;
Więc ostrzega mię kryjomo,
Jakie rządca ma zamiary.

(Głośno)

Powiedz wszystko, i cóż daléj?

SCENA XV.
CIŻ SAMI i LIBIA.

Libia. (Do Lizandra) Rządca kraju jest u bramy,
I na ciebie oczekuje.
Florus. (Do Lizandra). Jeszcze będziem rozmawiali;
Czekam.
Lizander. Szczerze ci dziękuję,
Bo dość jeszcze mówić mamy.

(Odchodzi).