Porzuć kłamstwo twe przewrotne,
Bo się krew już we mnie burzy,
Że mi szczęście tak nie służy,
Że ci śmierci nie zadałem
Mimo walki wielokrotne.
Justyna. Boże! za cóż ja to znoszę?
Florus. Ja to wszystko z czołem śmiałem
W oczy teraz znów ci głoszę.
Justyna. Zaczekajcie: Leliu, Florze!
Lelius. Kiedy krzywda mię spotyka,
Zemstą zgnębię przeciwnika!
Florus. To, com wyrzekł, niecofnięte!
Justyna. Nieszczęśliwam! zbaw mię Boże!
Florus. (Do Leliusa). Skarcę złości twe zacięte.
Wszyscy wchodzący. Stójcie!
Rządca. Co to? wy zuchwali!
Miecz dobyty! bój staczali!
Justyna. O nieszczęście!
Lizander. O niedola!
Lelius. Panie....
Rządca. Zkądże ta swawola?
Syn mój własny wichrzycielem!
Walczy z swoim przyjacielem.
Lelius. Ojcze....
Rządca. (Do straży). Nie ma tu różnicy:
Wtrącić obu do ciemnicy.
Lelius. Zazdrość gnębi, hańba kala!
Florus. Wszystko na mnie się obala.
Rządca. A osobno obu wsadzić,
By nie mogli się już wadzić.