Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/42

Ta strona została przepisana.

Czyż podobna, o człowieku,
Tak się plamić w twoim wieku!
Lizander. Nieraz pozór jest zwodniczem:
Córka nie wie tu o niczem.
Rządca. Czyliż kłamać tak się godzi?
Tak, więc weszli tu kryjomo,
To nie było jéj wiadomo!
Ona piękna, oni młodzi....
Żeby ludzie nie sądzili,
Że mię stronność w zdaniu myli,
Muszę w gniewie się hamować.

(Do Justyny).

Lecz nie mogę ci darować,
Pewno wkrótce mnie się uda,
Że wykryje się obłuda,
I wykażę, jak na dłoni:
Ta skromnisia za czém goni.

(Odchodzi z orszakiem).
SCENA XVIII.
JUSTYNA i LIZANDER.

Justyna. Łzy obroną moją całą!
Lizander. Próżne żale! Źle się stało!
O dniu zgubny, nieszczęśliwy,
Gdym ci odkrył ród prawdziwy:
Że ja byłem u strumienia,
Świadkiem twego urodzenia
W puszczy, pośród wzgórz głębokiéj,
Gdzie wydały ciebie zwłoki.
Justyna. Jam....
Lizander. Daremna ta obrona.
Justyna. Jam niewinnie posądzona!
Lizander. Już zapóźno na poprawę!
Justyna. Chcę odeprzeć mą niesławę.
Lizander. Wszystko świadczy przeciw tobie.
Justyna. Nieraz pozór rzecz zamąca.
Lizander. O! już widzę siebie w grobie,
Gdzie mię boleść moja wtrąca.
Justyna. Nie opuszczaj mię sieroty,
Bo skonałabym z tęsknoty.

(Odchodzą).