Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/43

Ta strona została przepisana.
SCENA XIX.
Wystawa, na prawo drzwi, wgłębi górna okolica.
DJABEŁ, CYPRYAN, KLARYN i MOSKON.

Djabeł. Odkąd wszedłem w twoje progi,
Tęskność lice twe powleka;
Więc od ciebie snać ucieka
Spokój w życiu, co tak błogi.
Gdy podzieli się tęsknota,
Może troska się odgoni,
I nadzieja ci rozsłoni
Dotąd zwarte swoje wrota.
Ja niczego się nie boję,
I zamknięcia sfer otworzę,
I żywioły wsze ukorzę
A twe żądze zaspokoję!
Cypryan. Nawet sztuką, czarnoksięzką
Nikt tu w świecie nie dokona,
By ma żądza niezmierzona
Mogła skończyć bój zwycięzko:
Kocham, i tém siebie trawię.
Djabeł. Czyż nadzieja już stracona?
Cypryan. Gdybyś wiedział czém jest ona!
Djabeł. A więc słucham cię ciekawie.
Cypryan. Rąbek nieba śród zarania,
Kiedy słońce wzrok roztwiera
I promieniem łzy ociera,
W śnieg i szkarłat się osłania
Śród powietrznych sfer mieszkania; —
Więzy róży szmaragdowe,
Gdy z ich objęć wydobyta
Głosi łąkom, że maj wita,
A powiewy tchną majowe
Łzy zarania na dąbrowę,
Co spadają nań uśmiechem; —
Strumyk, kiedy szronem ścięty,
Milczy niemy, żalem zdjęty,
Że nie ozwie się ni echem,
Ni poszeptem, ni oddechem; —
Goździk, gdy się barwą pali
Jak gwieździsty krzew korali; —
Ptaszek, barwny strój gdy wdziéwa,