Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/53

Ta strona została przepisana.

Klaryn. No, nie gniewaj się daremnie;
Lecz kiedy cyrografu nie chcesz wziąć odemnie,
Napisanego z całą formą urzędową,
Robisz mi wielki zaszczyt: chcesz wierzyć na słowo.

SCENA V.
DJABEŁ (sam).

Daléj piekielna głębino!
Niech dzikie twe potęgi prądem tu popłyną;
Wypuść z twojego więzienia
Duchów rozpusty i zezwierzęcenia;
Niechaj zamienią w zwalisko
Świątynię cnót Justyny, dziewicze ognisko;
I myśli jéj niewinne, niebem jaśniejące,
Niech otoczy plugawych widziadeł tysiące;
Do miłości niech ją wzywa
Kwiat swą wonią i ptaszek niech miłość jéj śpiewa;
Gdzie tylko wzrok swój obróci,
Niech zaraz łup miłości jéj myśli zakłóci;
Co tylko ucho usłyszy,
Niech lubym dźwiękiem uczuć i miłością dyszy;
Żeby jéj wiara żadną nie była obroną,
Żeby przyszła się rzucić na Cypryana łono,
Jego słowami zaklęta,
I w chytre ducha niego uplątana pęta.
Zacznijcie! ja zamilknę jakby oniemiały,
Gdy śpiewy wasze czary będą rozlewały.
Głos z głębi. Gdzie szczęście żywota gości?
Chór. W miłości, tylko w miłości.

(W czasie śpiewu djabeł odchodzi).
SCENA VI.
(Pokój Justyny).
JUSTYNA (wchodzi z niepokojem).

Głos. Wszędzie w życiu miłość płonie,
Wszędzie ogień swój rozżarza;
I człek żyje, nie gdy stwarza,
Lecz gdy w płomień jéj utonie:
I śni błogo na jéj łonie,
Drzewo, ptaszek i roślina,