To już muszą zginąć marnie,
I straszliwe znieść męczarnie.
Lelius. Śród miłości i śród trwogi
W zawieszeniu myśl się chwieje.
Florus. Nie wiem sam nad czém boleję,
Tak mnie gnębi los złowrogi.
Justyna. I tak samą porzucacie,
Nie wyrzekłszy ani słowa?
Czemuż śmierci mi nie dacie,
Kiedym na nią tak gotowa?
A! pojmuję! więc ta cisza
I te cztery nieme ściany
Wolne dadzą mi konanie;
A mam w trupie towarzysza.
O! szczęśliwy nadspodzianie,
Coś w początek niezbadany
Twego życia już powrócił,
Jeśliś tylko błędy rzucił
I umierał w wierze świętéj.
Cypryan. (Wracając do przytomności).
Pyszny władco gniewem zdjęty,
Czemu zwlekasz? Życie złożę....
Tu, Justyna? Wielki Boże!
Justyna. Cypryan? Oczom nie dam wiary!
Cypryan. Nie! Myśl z wiatru tworzy czary.
Justyna. Tak, powietrze to widziadło
Stwarza, aby mną owładło.
Cypryan. To wcielenie wnętrznych wrażeń
Justyna. Mglista postać moich marzeń!
Cypryan. Czego żądasz tu odemnie?
Justyna. Poco ścigasz mię daremnie?
Ja nie myślę już o tobie.