Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Czarnoksiężnik.djvu/74

Ta strona została przepisana.

Cypryan. Wcale ciebie nie szukałem;
Lecz cóż robisz tu, w téj dobie?
Justyna. W więzach! A ty co, Cypryanie?
Cypryan. I ja także. Lecz ty?, kałem.
Żadną winą, nie zmazana,
Znosisz to prześladowanie?
Zkąd wznieciłaś gniew tyrana?
Justyna. Zanim pogan złość zacięta
W swym się gniewie upamięta,
W imię święte, w Boga imie
Muszą cierpieć chrześcianie:
Niech w ofierze śmierć mą przyjmie!
Cypryan. Bóg cię z sieci zdrad wyrywa,
Więc w twéj duszy jest otucha;
O Justyno! tyś szczęśliwa!
Spraw niech modłów mych wysłucha,
Miłosiernie niech przebaczy.
Justyna. On próśb szczerych słuchać raczy.
Cypryan. Ja Go z wiarą błagam szczerze,
Ale wątpię: strach mię bierze,
Za me winy niesłychane.
Justyna. Jego łaski nieprzebrane.
Cypryan. Więc przebaczy?
Justyna. Niezawodnie!
Cypryan. Nawet taką wielką zbrodnię,
Żem w układy wszedł z szatanem,
By twych wdzięków stać się panem;
Że mu duszę zaprzedałem?
Justyna. Tyle gwiazd na niebie całém,
Tyle piasku nie ma w morzu,
Ptaków w jasnych chmur przestworzu,
Pyłku w świetnym blasku słońca,
Iskier w ogniu gdy wybucha:
Ile łaska wszechmogąca
Win przebacza gdzie jest skrucha.
Cypryan. A więc ufam, w łaskę wierzę;
I już na śmierć chętnie bieżę.